poniedziałek, 12 maja 2014

Projekt zmiana...

Projekt zmiana….
…to tytuł mojego pierwszego posta na tym blogu, chociaż mógłby być to tytuł całego bloga.
Zmiana na lepsze…? Zmiana wymyślana miesiącami, zmiana na nowe, nieznane, trochę wyidealizowane? Mocno ryzykowna?

Właśnie rzuciłam pracę! Nie byle jaką. Stałą, na etacie, do tego w dużej agencji reklamowej, marzenie wielu, kiedyś też moje. Wiadomo, ten ferment twórczy, luz, spontan, narkotyki, imprezy do rana, alkohol, wielki świat…..było trochę inaczej. Trochę jak połączenie pracy na poczcie z firmą windykacyjną. Szybko, szybko, lepiej, taniej, taniej….kiedy, dlaczego tak późno, tak drogo? ?  I coraz silniejsze poczucie braku sensu tego co robię.

Zawsze mnie drażniły takie historie: rzuciła pracę w korporacji otworzył/a knajpę, firmę, etc.
Ale nie drażniły w znaczeniu negatywnym, tylko gdzieś w środku tak podrażniały jakąś tęsknotę we mnie, aby kiedyś też tak…..
Jednocześnie prowadzenie własnego biznesu wydawało mi się strasznie skomplikowane i nie dla mnie. Ale w głowie kłębiły się pomysły na wiele aktywności, na które nigdy nie było czasu.
No i 4 lata temu pojawił się On. Synek. Zaczął się czas weryfikacji mojej „kariery”, (a raczej jej braku) i moich wyobrażeń o tym co bym chciała robić. Powoli pojawiała się coraz silniejsza potrzeba skupienia się na rzeczach i sprawach zwyczajnych, codziennych, które krok po kroku stawały się dużo ważniejsze niż kolejne kampanie reklamowe.
Tylko ciągle czasu na nie było mało.

Od wielu miesięcy zastanawiałam się jak pogodzić tą nową dla mnie potrzebę z praca zawodową. W dotychczasowej konfiguracji: agencja - dom - dziecko, słabo szło mi znalezienie czasu na cokolwiek innego. Analizowałam, który komponent tej układanki zmienić i wynik tej analizy stał się oczywisty: rzucam pracę w agencji! Założyłam firmę (ale jestem z siebie dumna!) i postanowiłam połączyć pracę z tym co lubię: aranżacja wnętrz, organizacja imprez, muzyka jazzowa, a nawet ostatnio uprawa ogródka. Założę się, że nie ja pierwsza wpadłam, że to by było idealne rozwiązanie;-)) Zobaczymy na ile żyjąc z tego co lubisz, przestajesz lubić to z czego żyjesz;-)
Wszystko przede mną.

Na razie czuje ekscytację i jak dziecko nie mogę się doczekać aż wszystko podopinam i nacisnę czerwony guzik START! 

Moje nowe zajęcie jest jeszcze mała tajemnicą, ale na pewno wkrótce o wszystkim opowiem ze szczegółami.
Trzymajcie kciuki;-))